Z autorką tego artykułu poznałam się kilka lat temu. Miałam przyjemność wykonać dla niej sesję wizerunkową. Nie spodziewałam się, że trafię na tak ciekawą i szaloną kobietę. Utrzymywałyśmy sporadyczny kontakt, aż nagle odezwała się, że potrzebuje zdjęć biznesowych. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ zawsze liczyłam na to, że „pójdzie na swoje”. Jest urodzonym pedagogiem, z głową pełną pasji (zobaczcie inne artykuły z tej sekcji tutaj) i super pomysłów, jak uczyć maluchy języka obcego!
O kim dzisiaj ?
Wpis pojawia się tuż przed zakończeniem roku szkolnego, kiedy warto pomyśleć o fajnym kursie wakacyjnym dla malucha, czy o zajęciach językowych w przyszłym roku. Jak wejdziecie na Facebooka Językowni (tutaj), to przekonacie się, że szkoła Pauliny jest najlepszym przykładem jak prowadzić zajęcia w formie zabawy i mieć super wyniki. Ale co będziemy się rozpisywać, zapraszamy do przeczytania jej hostorii.
Paulina Woźniak Językownia
Jestem z zamiłowania nauczycielką i pasjonatką języka angielskiego oraz wymowy brytyjskiej. Prywatnie mam wiele pasji, jedną z nich jest taniec, niesamowicie również kocham koty. Prowadzę Językownię – szkołę językową dla dzieci i młodzieży, w której pełnię wiele funkcji: od menagerskiej po nauczycielską, na sprzątaniu kończąc.
Sposób na życie miałam od dawna! Być może nie był on określony nazwą: własna szkoła, ale od zawsze pragnęłam czegoś nietuzinkowego i byłam kreatywna. Od rodziców zaś słyszałam, że własny biznes to jedynie problemy i odpowiedzialność i lepiej robić coś pewniejszego w życiu. Podjęłam prace jako lektor od pierwszego roku studiów i pracowałam w kilku szkołach, co było związane z moim kierunkiem studiów. Szybko zauważyłam, że budowanie więzi i dobrej relacji z moimi uczniami ma natychmiastowe odzwierciedlenie w podejściu do przedmiotu, szkoły czy postrzegania siebie na tle grupy.
Dobre relacje przeistaczały się w więzi i obopólny szacunek.
Kiedyś dziewczynka w pudełku po zapałkach przyniosła mi ścinki papieru podpisane: „Gwiazdki z nieba dla Teacher Pauliny”. Inna zaś, po wielu latach znalazła mnie na Facebooku i napisała mi kilka zdań tak pięknych i szczerych, o tym, że obecnie dostała się do wymarzonego językowego liceum i żebym robiła dalej to co robię, bo daję innym wiarę i marzenia. Do dziś jak o tym myślę mam ciarki. Dodam, że napisała to akurat w momencie mojego zwątpienia i próby zmiany zawodu.
Czy uważam, że to jakaś misja?
Zdecydowanie zbyt górnolotne słowa, ale mam wielką potrzebę opieki nad innymi i przez to czuję się silniejsza. Na takich fundamentach powstała właśnie moja szkoła. Aktualnie oprócz kursów robię wszystko, by zaangażować moich uczniów i rozbudzić miłość do języków. Dlatego organizujemy dodatkowe warsztaty i kinderbale, realizujemy projekty konkursowe, uczymy matmy i logicznego myślenia, tworzymy własny serial, mamy magazyn językowy redagowany przez uczniów, a od nowego roku szkolnego też i bloga. Wszystko to oczywiście robimy po angielsku i tylko czas jest tutaj ograniczeniem. Skąd to wymyślam? Słucham uczniów i bardzo chce żeby im się podobało na lekcjach. Efekt pracy? Wzruszające spotkania z rodzicami, roześmiane dzieciaki witające mnie na szkolnym korytarzu. Mam też cudowny zespół lektorów, którzy chcą z nami być, tworzyć część tej zwariowanej rodziny i się rozwijać.
Dlaczego akurat własna szkoła językowa?
Pomysł na jej otwarcie nie zrodził się przypadkowo. Pracując w innych szkołach tego typu, gromadząc doświadczenie, czułam, że moje możliwości są w pewnym stopniu ograniczane. Wiele rzeczy zrobiłabym po swojemu, inaczej. Właśnie takiego wyzwania potrzebowałam! Tworząc zupełnie od podstaw coś swojego, a w identyfikacji wizualnej postawiłam na autentyczność, prezentując siebie, taką jaką jestem. Dla mnie to osobisty sukces.

Czy szkoła językowa jest niezbędna w procesie nauki dziecka?
Nikomu nie umniejszając i nie krytykując placówek publicznych. Faktem jest, że nauka języka obcego powinna być intensywna, systematyczna i angażująca, a styczność z nim jak najczęstsza.
Warto zatem połączyć przyjemne z pożytecznym i robić to, co się lubi, ale po angielsku, np. grać w gry czy oglądać filmy w oryginale. Uważam też, że szkoły językowe mają warunki, możliwości i środki ku temu, żeby przedstawić język obcy w sposób ciekawy i angażujący. To dzięki nim dzieci mają dłuższe i odpowiednio intensywne obcowanie z językiem poza godzinami szkolnymi.
Jak uczy się dzieci języków obcych?
Moja ideologia jest prosta – „Poczuj się dzieckiem, aby je zrozumieć”. W rozmowach z dziećmi towarzyszy nam zły dialog. Argument: „Ucz się angielskiego, to w przyszłości dostaniesz dobrą pracę” będzie nieskuteczny. Dzieci nie potrafią zrozumieć motywacji rodziców. Ich wyobrażenie rzeczywistości nie sięga tak daleko jak dorosłych, bo opiera się na ich dotychczasowym doświadczeniu. Moją motywacją w wieku 7 lat zaś, była moja korepetytorka. Tak bardzo ją polubiłam od pierwszych zajęć chyba tylko dlatego, że miała kręcone włosy. Zależało mi, aby jej nie zawieść i zawsze odrobić pracę domową czy nauczyć się słówek na kartkówkę. Nagrodą za mój trud był jej przemiły uśmiech i pochwała – tyle wystarczało 7-mio letniej dziewczynce.
Z własnych doświadczeń i obserwacji
Dziś wiem, że w nauce najważniejsze jest zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Lubię to budowanie relacji i rozpoznaję w moich uczniach siebie. Kiedy słyszę od nich: „Proszę Pani ja też kiedyś otworzę taką szkołę językową!”, odpowiadam z przekorą: „Extra pomysł, tylko naucz się porządnie tych czasowników nieregularnych, żeby wstydu nie było!”.

Szkoła językowa – w jaki sposób wybrać miejsce przyjazne nauce?
Aby zarazić pasją do języków obcych warto odwiedzić taką placówkę wcześniej. Porozmawiać z nauczycielami, obejrzeć salę i pomoce dydaktyczne, aby wyobraźnia dziecka zaczęła działać. Jeśli dziecko jest bardzo zniechęcone czy nieśmiałe, zachętą będzie jego kolega/ koleżanka w jednej grupie na lekcji. Warto myśleć o małych grupach, które są równe poziomem i jak najbardziej zbliżone wiekowo. Odpowiednio przeprowadzone pierwsze zajęcia, to podstawa. Prowadzący umiejętnie diagnozuje jakie usposobienie ma dziecko i w prawidłowy sposób je angażuje w lekcję zdaje rezultat. Uczniowie wracają do takiej szkoły chętnie.
Jak wytrwać w zamierzeniu?
Aby uczniowie chcieli wracać po więcej, muszą otrzymywać konkretną wiedzę. Widzieć swoje postępy, czuć zadowolenie i gruntować swoją pewność siebie, w pracy na lekcji oraz w wynikach z testów. Jednakże też muszą się przy tym dobrze bawić!
Nie trzeba wiele, by przedstawić temat w sposób ciekawy. Można coś schować, stworzyć element rywalizacji, wyjąć przedmiot z kapelusza, zorganizować escape room. Choćby i w sobotę po południu.
Należy im się to. Uczniowie w wieku nieustannego rozwoju i odkrywania świata powinni właśnie teraz czerpać z nauki największą przyjemność. Mimo, że nie mają jeszcze wybranego zawodu ani nawet kierunku studiów, czują motywację do nauki. Nie gonią za niczym i nie rywalizują. Uczą się, bo mają rozwiniętą naturalną ciekawość poznawczą i zaspokajanie jej jest wystarczającą nagrodą.
Jak ich w tym umacniać?
Akceptować, wspierać, chwalić. Popatrzcie jak robi to Językownia! Uwielbiam podglądać coraz to nowsze pomysły Pauliny i jej teamu. Za każdym we mnie samej odzywa się dziecko i mam ochotę pobiegać i pouczyć się z nimi.




Dodaj komentarz